niedziela, 26 lipca 2009

Przychodzi agent do Beniteza

Riing, riiing! Ostry dźwięk dzwonka telefonu przerywa spokojną monotonię w sekretariacie na Melwood.
- Liverpool FC, czym możemy służyć? – łagodnym i słodkim głosem odpowiada pani za biurkiem, dopijając poranną kawę.
- Proszę mnie połączyć z Bossem, mam do niego ważną sprawę. Aha, i jestem agentem Mascherano – zniecierpliwiony głos wyrzuca słowa z prędkością AK47.
- Proszę chwilę poczekać, już przełączam.

- Rafael Benitez, w czym mogę Ci pomóc, Walterze? – spokojnie pyta Boss, nieświadomy nadchodzącej burzy ze strony agenta swojego piłkarza.
- Boss, ja cię proszę, zgódź się na ten transfer. Javier jest nieszczęśliwy w Liverpoolu, nie chce już tu grać, a Barcelona to dla niego idealne wyjście. Boss, przemyśl to, tam będzie mu lepiej.
- Porozmawiam wpierw z Javierem i podejmę decyzję – ripostuje Benitez i odkłada słuchawkę. Bierze do ręki Liverpool Echo i czyta kolejny raz, co takiego Walter Tamer powiedział żądnym sensacji pismakom.


Zastanawiające, czy czasem takie poranki nie spotykają Rafy od mniej więcej połowy maja, kiedy to sportowe portale obiegła wiadomość o zainteresowaniu Barcelony osobą Mascherano. Trener chce spokojnie budować drużynę zmierzającą do zdobycia 19 tytułu w historii klubu, a agent zawodnika stanowiącego główny kręgosłup drużyny rozsiewa plotki o tym, jak to Masch jest nieszczęśliwy z życia w Anglii. Sam zainteresowany wypowiadał się na ten temat 29 maja, mówiąc, że jest szczęśliwy w Liverpoolu i ma jeszcze ważny, trzyletni kontrakt. Co jakiś czas Walter Tamer, który jest odpowiedzialny za interesy Monster Mascha, papla w mediach nowe rewelacje o Javierze. Zazwyczaj jest to kolejny tekst o tym, że Argentyńczyk jest nieszczęśliwy. Próbuję to zrozumieć, dlaczego co dwa dni jestem raczony jednym i tym samym.

Wiadome jest, że agenci piłkarzy mają określone prowizje z transferów swoich pupili, ale czy tak powinna wyglądać współczesna piłka? Niedawno czytałem tekst kolegi Sochala z lfc.pl o rewolucji, jaką zrobiłby będąc prezydentem UEFA. W skrócie Sochal napisał, że agenci za wygadywanie bzdur i nieprawdziwych rzeczy powinni być zwalniani. Tak samo prezesi gigantów powinni być karani za publiczne okazywanie zainteresowania danym piłkarzem. Zgoda w 100%.

Kibice Liverpoolu przeżywają w tym okienku zbyt dużo stresu związanego z prawdopodobnymi transferami zarówno Mascherano do Barcelony, jak i Alonso do Realu. Jeśli przypomnieć jeszcze ubiegłoroczną sagę związaną z Garethem Barrym, to wychodzi na to, że fani The Reds muszą mieć stalowe nerwy. Najważniejsze pytanie, jakie sobie stawiam w sprawie Mascherano, to dlaczego Tamerowi tak zależy na transferze Mascha do Barcy, skoro rozpowiada na lewo i prawo, że najpierw żona Mascherano jest nieszczęśliwa, a w kolejnym newsie znów emocjonalnie próbuje podejść Beniteza, że Argentyńczyk jest sam nieszczęśliwy z powodu pobytu w mieście Beatlesów. Zaprawdę, po dwóch latach mieszkania w Liverpoolu, zarabiania kupy forsy i corocznej walki o trofea, można być nieszczęśliwym…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz