niedziela, 26 lipca 2009

Letnia telenowela piłkarska wystartowała…

…nawet wcześniej niż oficjalny termin przykazywał. Jak co roku 1 lipca europejskie kluby mają przyzwolenie na dokonywanie zakupów. Kolokwialnie mówiąc, rynek nowoczesnego niewolnictwa ruszył pełną parą. W tym roku jednak największe transfery zostały przeprowadzone jeszcze przed rozpoczęciem okienka. Real Madryt wraz z nowym-starym prezesem, Florentino Perezem na „dzień dobry” wydał 208 milionów euro na transfery.

Zastanawia mnie fakt, skąd klub z Madrytu ma tyle pieniędzy. Mamy kryzys, każdy oszczędza, ile może, a tu nagle Real wydaje sobie lekką ręką taką ilość kasy na nowych grajków. Ja jednak skupię się na tym, co się dzieje na Anfield Road.

Na L4 0TH wszyscy chodzą zadowoleni po tym, jak Benitezowi udało się wygrać wojnę o pozyskanie reprezentanta Anglii, Glena Johnsona. Kosztował on 17 milionów funtów, ale to dobrze wydane pieniądze. Anglik, jak stwierdził Mark Lawreson, to typowy match-winner, nowoczesny obrońca z ofensywnym nastawieniem. Według mnie, właśnie takiego kogoś potrzebowała drużyna Beniteza, aby zwiększyć swoje szanse na wygranie Premiership. Nie ujmując niczego Arbeloi, który jest solidnym prawym obrońcą, to Johnson jest pewniakiem do pierwszego składu. Problem zacznie się jednak, kiedy Hiszpan zdecyduje się na transfer do poławiacza zawodników, Realu Madryt. Według lfcglobe.com, kwota transferu ma opiewać na około 5 mln funtów. Jeśli do tego transferu dojdzie, to nominalnie Liverpool zostaje z jednym prawym obrońcą Johnsonem. Można liczyć na cud, który sprawi, że Phillip Degen przestanie się łamać i więcej czasu będzie spędzał na treningach, a nie w szpitalnych łóżkach, lub stawiać na młodego Stevena Darby’iego. Od biedy zawsze można wystawić na prawą stronę uniwersalnego Carraghera. Ale powiedzmy sobie szczerze, Carra do najmłodszych już nie należy, więc jako prawy full-back spisywałby się średnio.

Problem może być też na lewej flance, ponieważ Fabio Aurelio znów uległ kontuzji i jego kolano wymaga co najmniej półrocznego leczenia. Zostaje grać młodym Emiliano Insuą i liczyć na to, że jednak Dossena nie odejdzie. Sprawa ma się nieciekawie z Xabim Alonso. Real Madryt ostrzy sobie pazurki na Hiszpana już od zakończenia sezonu 08/09, a sam zainteresowany nie neguje tych informacji, bawiąc się z Benitezem w kotka i myszkę. Zapewne odgrywa się za zeszłoroczną sagę z Garethem Barrym. Benitez byłby głupcem, gdyby zgodził się na odejście Baska. Podobne zdanie będę miał, jeśli LFC pozbędzie się Javiera Mascherano, na którego chrapkę ma Barcelona. Nie wydaje mi się jednak, żeby Javier pełnił w drużynie z Katalonii tak ważną funkcję, jak w Liverpoolu. A jeśli ulegnie presji żony i zdecyduje się zmienić klimat na bardziej cieplejszy, to piłkarsko będzie skończony.

Okienko transferowe dopiero się rozpoczęło i w okresie posuchy od boiskowych zmagań, da nam wspaniałą okazję, aby zawirowania wokół zawodników dały nam podobne odczucia, jakie towarzyszą naszym babciom i mamom oglądającym mydlane opery.

4 komentarze:

  1. a to nie wiesz, że Real zaciągnął pożyczkę na 300 mln? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. powiem Ci, że pierwsze słyszę o pozyczce Realu. Jakoś mnie to ominęło, dziwnym trafem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam kolejnego śmiałka ze światka dziennikarskiego. Dodaje do obserwowanych. :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Master kolego tu Trocky, Luca Trocky :-D linkuję Twój blog u siebie i liczę na to samo z Twojej strony :-)to będzie moje pierwsze źródło informacji gdy idzie o Liverpool, pozdro, adres mojego bloga www.footballtrocky.blox.pl

    OdpowiedzUsuń